Barcelona to moje ukochane miejsce na kuli ziemskiej. Jednak jeszcze w lipcu nic nie zapowiadało, że w te wakacje odwiedzę to miasto. I to dwukrotnie.
O pierwszym z tych dwóch wizyt mogliście przeczytać
tutaj. Druga natomiast odbyła się dokładnie 2 tygodnie później.
Nocka w namiocie do najłatwiejszych nie należała, ale szybko ból wygniecionych w nocy części ciała stał się jakby bardziej znośny, mając w perspektywie zwiedzanie tego pięknego miasta.
Zanim ruszyłyśmy w drogę, udało mi się poznać na naszym campingu dziewczynę, które mieszka w tej samej dzielnicy miasta co ja. Uwielbiam takie niespodzianki 2 tysiące kilometrów od domu. W taki właśnie sposób zyskałyśmy towarzyszy podróży - Ulę i Marka.
Po dotarciu na
Plaça de Catalunya okazało się, że nie mamy żadnego planu, map, przewodników, więc wszyscy byliśmy zdani na moje i Josie skromne umiejętności przewodnicze. Tego dnia byłam więc tłumaczem, przewodnikiem i fotografem w jednej osobie.
Oczywiście spacer rozpoczęliśmy od Rambli. Najmniej lubianego przeze mnie punktu wycieczki.
Mnóstwo turystów, złodziei i tandetnych często pamiątek.
Jednak jest tam pewne miejsce, którego nie sposób ominąć, a jest nim Mercat de Sant Josep, bazar zwany potoczniej La Boquería. Niby zwyczajny targ, ale ileż tam zapachów, kolorów!
|
Wejście na targ. / Smakowite podroby! |
|
Kolorowe soki i owoce. |
|
Pyszności ciąg dalszy! |
|
Klaudia Królową. / Warzywa w pięknym wydaniu. |
|
Świeżutkie ryby. / Cudownie kolorowe lody. |
|
Owoce morza. / Ciąg dalszy pysznych owoców.
|
Trudno było nam stamtąd wyjść, ale jeszcze trochę chcieliśmy zwiedzić. Nasz wybór padł na Katedrę, napawając się po drodze uroczymi zakątkami miasta.
|
Plaça de George Orwell, słynny jakiś czas temu z powodu pewnego ironicznego zdjęcia. |
|
Carrer del Bisbe |
|
Piknik pod katedrą. |
|
Katedra i my. |
Wizyta w porcie jest obowiązkowa przy okazji wizyty w Barcelonie. Mimo dużej ilości turystów, uwielbiam usiąść sobie na tamtejszej ławeczce i zapatrzeć się. Tak po prostu.
Zawsze opuszczam Barcelonę z bólem serca i nadzieją, że szybko tam wrócę. Tym bardziej, że tym razem trochę brakowało czasu, żeby się nią nacieszyć.
Tego dnia wreszcie miałyśmy się wyspać na powierzchni, która nie przyprawiała nas następnego dnia o ból pleców.
hej, mieszkam przy arturo soria:)
OdpowiedzUsuńwybacz musialam zapomniec odpisac! chcesz sie spotkac w Madrycie?
Pięknie tam ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli uda mi się wytrwać do końca programu, to na pewno pojadę na minimum tydzień do Barcy, świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńMój nowy adres bloga : http://spainadventureaupair.blogspot.com.es/