sobota, 29 czerwca 2013

brother

Hola a todos. Dziś pierwszy post z ziemi obiecanej.
Może jest za wcześnie, żeby wydawać jakąkolwiek opinię na temat tego, co tu się dzieję i wiadomo, nie powinno się zapeszać, chwalić dnia przed zachodem słońca, itp., itd., ale nie mogę nic poradzić na to, że jestem zachwycona.
Dziewczynki są przeurocze. A jakie z nich przylepy! Widać, że rodzice chcą spędzać z małymi jak najwięcej czasu. Są uśmiechnięci, zadowoleni, a dziś w kuchni przy śniadaniu dali nam pokaz tańca.
Rut i Sara na przywitanie podarowały mi bransoletkę, a od całej rodziny dostałam abono mensual, czyli właśnie zaoszczędziłam 50 euro na przejazdach w tym miesiącu.
Co więcej bardzo pilnują mojego czasu wolnego, żeby dziewczynki nie wchodziły mi do pokoju i nie przeszkadzały, chociaż na razie z braku pieniędzy i tak nie mam co robić. (cóż za ironia, że akurat w momencie, kiedy to pisałam do mojego pokoju wtargnęła Sara - wielbicielka grania w Angry Birds na moim telefonie :P)
Nawet ich koty uwielbiam!

Przed wyjazdem zawieruszył mi się kabelek do aparatu, więc dopóki czegoś nie wykombinuję, ze zdjęciami może być ciężko. Ewentualnie pojawi się kilka, które zrobiłam telefonem. Tak jak dziś.

ostatnie zdjęcie przed wylotem w bardziej słoneczne miejsce.
nasz ogródek. trampolina, czyli raj dla dzieciaków.
moje dwie ulubione modelki - Sara i Pirruca.
A, i piosenka musi być. Od tej nie mogę się uwolnić.

wtorek, 25 czerwca 2013

esmeralda


Dopiero teraz, jakieś 13h przed wylotem, dociera do mnie to wszystko. Że już jutro na te dwa miesiące moje życie będzie wyglądało kompletnie inaczej.
Czuję się jakbym opuszczała dom na dużo dłużej. Może dlatego, że kiedy wrócę, nie będzie tu jednej osoby, z którą ostatnio spędzałam dużo czasu, a z którą nawet nie zdążyłam się pożegnać, której mogę już nigdy nie zobaczyć.

Uff, walizka spakowana. Bez siadania na niej oczywiście się nie obyło, ale najważniejsze, że chyba wszystko mam. Podręczny oczywiście na ostatni moment.
Tym razem nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby się coś nie udać. Wiem, mogę się na tym nieźle przejechać, ale będę się tym martwiła ewentualnie później.
Mimo wszystko trzymajcie kciuki!

Kilka głupich, całkowicie bezcelowych zdjęć, bo bez nich jakoś tak dziwnie notka wygląda. :)

część prezentów, czyli podkładki pod kubek i kredki, gdzie później obrazek można naprasować na koszulkę.
mój okropny widok z okna już był. teraz wersja 2.0 - letnia
pełen relaks - lody + Downton Abbey, czyli nagroda na zakończenie sesji.
moje brzydkie, ale jednak ukochane Katowice.
"Epic", czyli w mojej rodzinie nikt nie daje się namówić mojemu bratu na wyjście na bajkę do kina, tylko ja.
Tak to się kończy, kiedy zamiast do kawiarni na kawę wybiera się do baru. Zamiast serduszka dostaje się... coś takiego.
Zawsze mam piosenkę, tym razem będzie to cudowny Ben Howard, który od dwóch dni gości na tapecie mego telefonu.