niedziela, 24 czerwca 2012

te he hechado de menos


Wczorajszy dzień był najlepszy, odkąd tu przyjechałam.
Wolne, więc au pair wybrała się na wycieczkę. Celem była Cartagena, ale o niej w następnym poście, kiedy będę się mogła podzielić zdjęciami stamtąd.
Dodatkowo wieczorny mecz, na który wybrałam się pod centrum rozrywki, by go obejrzeć na dużym ekranie. Bardziej mnie chyba interesowało to, co działo się wokół, niż biegający po boisku piłkarze. Ludzi mnóstwo, miejsc brakło, siedzieli na ziemi. Ekscytowali się każdym podaniem. Po pierwszej bramce wybuch radości, okrzyki, brawa. I mnie udzieliło się to szaleństwo i wrzeszczałam razem z nimi. Rzut karny oglądaliśmy już na stojąco. Jest, GOOOOOOOOOOL! Istna euforia, wyskoki w górę, ludzie rzucający się sobie wzajemnie na szyję, faceci ściągający koszulki w geście zwycięstwa. Nie powiem, akurat ta część była bardzo miła.
Przydał mi się taki dzień odstresowania, żeby nie myśleć o maturze, o Carmen, która zachowuje się ostatnio nieznośnie.
Jak obiecałam - zdjęcia.
Santiago de la Ribera


Katedra
Mercado de Verónicas
Paseo del Malecón 
Jedno z wejść do Parque de Murcia od strony Malecón
Colegio Maristas - szkoła Salvy
Convento de las Madres Capuchinas de Murcia
Nad Segurą
No i piosenka oczywiście. ;)






















środa, 20 czerwca 2012

el lado oscuro

Kiedy sądzę, że wreszcie się tu zaklimatyzowałam, przyszło mi kupować bilet powrotny do Polski.
Jak niektórzy już wiedzą z rodzinką spod Madrytu nie wyszło. Za duże wymagania. Kiedy miałabym czas wolny, chcieli, żebym i tak z nimi siedziała, a nie zamykała się w pokoju czy wychodziła gdzieś. No przepraszam bardzo, ale po 8-9 godzinach z ich dziećmi chyba należałoby mi się trochę spokoju i odpoczynku. Dodatkowo zaczęła wymyślać coraz to nowe obowiązki. Ostatecznie stanęło na tym, że miałam nawet gotować, dlatego dałam sobie z nimi spokój.
Wracam więc do Polski. 3. lipca wyjeżdżam, 5. będę w Katowicach.
Z jednej strony cieszę się. Troszkę się stęskniłam, tym bardziej słysząc, że mój 8-letni brat domaga się mego powrotu natychmiast.
Wczoraj odbyłam tour po Murcji zgodnie z przewodnikiem, ale wszystkiego po prostu nie dało się zobaczyć. Dobrze, że mam jeszcze trochę czasu, bo strasznie polubiłam to miasto.
Kurcze, od piątku Młoda ma wakacje. Czemu nie może pochodzić jeszcze z tydzień dłużej?
Dziś Carmen idzie na urodziny, więc operka ma wolne kilka godzin i może ponadrabiać zaległości w serialach, a jutro do południa wyruszyć w kolejną wycieczkę po mieście.
Piosenka na dziś!

I 4 zdjęcia, bo więcej będzie dopiero w kolejnej notce :





P.S. Zdajecie sobie sprawę, że zostało 9 dni do poznania wyników z matury?

piątek, 15 czerwca 2012

les passants


Jutro miną dwa tygodnie odkąd tu jestem. Ale ten czas szybko leci!
Z młodą bywa różnie. Raz jest świetnie, raz muszę się prosić wielokrotnie o jedną rzecz.
Wychodzi na to, że najlepszy kontakt mam Salvą. Wczoraj oglądaliśmy mecz i śmialiśmy się w głos, gdy próbował powiedzieć 'Błaszczykowski'.
Ogółem mogę powiedzieć, że jestem zadowolona, że tu przyjechałam. Pomimo drobnych problemów cieszę się słońcem i piękną Murcją.
A dziś urodzinowa kolacja hosta. Rodzinka się zjedzie, mam nadzieję, że nie będę przez nich przepytywana.
W tym tygodniu brak będzie podsumowania finansowego, bo troszkę wydałam i już nie jestem w stanie tak szczegółowo wymienić na co.

A z takich wiadomości z ostatniej chwili : wracam do domu na początku lipca. Druga rodzinka okazała się niepoważna, dlatego tak wyszło. Szkoda...



Widok z okna

Piosenka na dziś : 



piątek, 8 czerwca 2012

bonito

Jutro mija dokładnie tydzień od dnia, w którym tu przybyłam. Czas więc na mini-mini podsumowanie.
Ogromna tęsknota mija, więc z dnia na dzień jest coraz lepiej. Czuję się tu coraz bardziej komfortowo.
Wydane pieniądze : 2.89euro.
Kupione rzeczy : - sok jabłko-winogrona-brzoskwinia
                          - mleko czekoladowe
                          - 2 pocztówki
                          - 1 znaczek do Polski.
Przyjeżdżając z Polski w portfelu miałam jakieś 13 euro. Nie chciałam brać dużo, czekam na swoją pierwszą tygodniówkę, żeby wtedy móc porozglądać się po sklepach. Bo jakoś nie lubię tak bez pieniędzy...
Aa! Potrzebuję pomysłu na prezent dla swojego 8-letniego braciszka. Anyone? Anything?

Co do mej podopiecznej to bywa różnie. Już myślałam, że jest w porządku i się do mnie przyzwyczaiła, kiedy przyłapuję ją na kłamstwie. Na dodatek nie słucha. Wczoraj musiałam się prosić 5 razy, żebyśmy wyszły na jej zajęcia z saksofonu. Z zadaniem domowym był podobny problem. Porozmawiałam z nią w drodze do szkoły, wyjaśniłam. Nie dam sobą pomiatać za wszelką cenę. Już nawet pogodziłam się z myślą, że może mnie nie lubić, ale jakiś szacunek musi być.
Trochę mnie to wczoraj podłamało wszystko, ale wieczorem porozmawiałam z hostką i przedstawiłam jej sytuację. Wyjaśniła, że to nie jest moja wina, bo Carmen nawet jej czasem nie słucha.
Miejmy nadzieję, że do małej coś dotrze i wkrótce będę tylko mogła się cieszyć tym wyjazdem.

No i jeszcze jedno, możliwe, że będą pewne problemy z moimi papierami na studia.  Napisałam maila, teraz czekam na odpowiedz, od której zależy czy lipiec spędzę z kolejną host familią.

PS 1. Oddam za darmo kilka stopni, bo przy 39. mózg przestaje pracować.
PS 2. Na poprawę humoru piosenka :
PS 3. Kilka zdjęć!
Santiago de la Ribera
Widok z tarasu na Mar Menor

Plaza de Santo Domingo (Murcja)




Katedra




poniedziałek, 4 czerwca 2012

no cześć

Witam Was wszystkich!
Właśnie siedzę sobie na ławeczce, gdzieś w centrum Murcji, z notebookiem na kolanach, pisząc do Was tę notkę, więc będzie dość krótko i treściwie.
Najwięcej radochy sprawiła mi podróż samolotem, od teraz to mój ulubiony środek transportu.
Wysiadam, odbieram bagaż i chwilę później jestem w miejscu, gdzie wszyscy oczekują na swoich znajomych.
Rozglądam się, wytężam wzrok i nic. Stoję tam dobre 10 minut i zaczynam panikować. W międzyczasie oczywiście wysłałam sms-a do hostki, gdzie na mnie czekają. Na szczęście Maria dzwoni. Okazuje się, że zaraz będą i mam kierować się w stronę parkingu. Wychodząc z windy, dostrzegam hostkę, ona mnie również, powitanie, wszystko okej. Przy aucie Salvador - host dad, a w aucie Carmen. Kawałek drogi pełnej milczenia, przerywanego od czasu do czasu krótkimi pytaniami i odpowiedziami. No i jesteśmy - Santiago de la Ribera. Dom z widokiem na Mar Menor, jest ślicznie. Oczywiście na początku nie wiem, gdzie się podziać. Gram z Carmen w Monopoly, Uno, pomagam przy obiedzie, kolacji. Mała jest jakaś niewyraźna. Mówi, że nie chce się bawić, jest zmęczona. Hostka twierdzi, że Carmen od kilku dni choruje i to o to chodzi. Czuję się jakaś niepotrzebna, nie wiem, co robić. Ogromnie tęsknię. To normalne? Z czasem przychodzą pozostałe dzieci - Maria i Salva. Wszyscy bardzo przyjaźni, ale dalej czuję się nieswojo. Wczoraj pojechali na kilka godzin do domu na wsi, to miałam trochę czasu dla siebie. Poszłam na spacer, poznać okolicę. I już, pierwszy kontakt z miejscowym, strasznie natrętny. Mam nadzieję, że był wyjątkiem. ;)
Wczoraj wieczorem przyjechaliśmy do Murcji. Mieszkanie duże, bardzo ładne, blisko centrum, które właśnie zwiedzam. Mam nadzieję, że wszystkie problemy są przejściowe i wkrótce wszystko będzie okej, bo ja tak łatwo się nie poddam.
Przepraszam, że tak chaotycznie, ale samej trudno mi się jeszcze w tym wszystkim ogarnąć.
Pozdrawiam ze słonecznej Murcji! ;)