Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cobeña. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cobeña. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 lipca 2013

lovers in japan

Wszystko dzieje się tu bardzo szybko, a czas pędzi nieubłaganie. Jutro miną dokładnie 4 tygodnie od daty mojego przyjazdu. Nigdy i nigdzie chyba nie czułam się tak dobrze.
Hiszpania, to miejsce nie tylko, gdzie odpoczywam, bawię się, relaksuję, zwiedzam, poznaję nowych ludzi, ale gdzie czuję się po prostu szczęśliwa, gdzie cieszą mnie drobnostki, gdzie zapominam nawet o swoich kompleksach.

Ostatnio robię coraz mniej zdjęć w Madrycie, bo czuję się tu już jakoś tak... 'swojsko', a nie jak zagubiona turystyka. Już czuję, że będę tęskniła.
Mam jednak trochę jakichś sprzed dwóch tygodni. Dziś będzie mieszanka.

moja urocza wioseczka.
Pirruca, czyli jeden z naszych dwóch kotów.
jeden z najsłynniejszych budynków w Madrycie.
Przy Museo del Prado
Prado, które muszę jeszcze odwiedzić, bo 1,5h to zdecydowanie za mało.
Plaza de Cibeles
Parque del Retiro
tym razem z drugiej strony...
jest cudowny, ale moim ulubionym pozostaje jednak barceloński Parc Güell

Palacio Real
z każdej...
... strony.
No i piosenka na dobranoc!

środa, 3 lipca 2013

breezeblocks

Halo, halo, tu Wasz wysłannik z Madrytu.
Po tygodniu czasu od mojego przylotu mogę jedynie potwierdzić główną myśl mojej ostatniej notki, że jestem szczęściarą.
W sobotę do hostów wpadli znajomi. Dwie pary + każda z dwójką dzieci = całe 6 sztuk dzieciaków, które dają mi popalić, kiedy wszystkie zwalają się do mojego pokoju. Dzieciaki skaczące o północy na trampolinie przed domem? W Hiszpanii - no problema.
1/3 mojej gromadki z soboty.
W niedzielę hosta zabrał dziewczynki do rodziców. Więc my z hostką myk po prezent dla niego, bo kilka dni później obchodził urodziny. Kąpielówki kupione, pora coś przekąsić. Idziemy tradycyjnie - na tapas w towarzystwie piwa. Kolejna ciekawostka z tego słonecznego kraju? Hiszpanie nie widzą problemu w wsiadaniu za kierownicę po 1,5 piwa. Wiem, że to bardziej wyluzowany naród, ale akurat to średnio pochwalam.
Poniedziałek? Ahh, poniedziałek to moja pierwsza wyprawa do Madrytu, ponieważ nareszcie mogłam skorzystać z mojego abono mensual.
Podróż Cobeña-Madryt przebiega bezproblemowo. Schody zaczęły się przy metrze. Oczywiście zaopatrzona w moją cudowną aplikację myślałam, że komu jak komu, ale mi nie mogłoby się to zdarzyć. Niestety aplikacja nie przewiduje, że są roboty na torach i linia nie jedzie do końca. Klaudia by słyszała, gdy tylko łaskawie zdjęła słuchawki z uszu.
Okej, z problemami, bo z problemami, ale dotarłam na Sol. A tam mnóstwo ludzi. Pomyślicie 'Nienormalna jakaś czy coś? Przecież na Puerta del Sol zawsze jest dużo ludzi!'. Tak, tak, racja, akurat o tym wiem. Jednak w poniedziałek Hiszpanie świętowali zwycięstwo swoich koszykarek na  EuroBasket Women 2013. Miałam je na wyciągnięcie ręki, zresztą po raz drugi, bo dwa lata temu zawodu odbywały się w Polsce, a ja byłam wolontariuszką. Ehh, gdybym tylko interesowała się koszykówką... :P

Puerta del Sol



Pokręciłam się, porobiłam marne zdjęcia i wybrałam się na Plaza Mayor, żeby zdobyć jakieś mapy i/lub przewodniki. Bo co jak co, ale w ciemno nie lubię chodzić.

słynne miejsce świętowania Sylwestra

czyli słynna 'shoppingowa' ulica
i jej odnóża...
Plaza del Callao
a ten budynek już od jakiegoś czasu możecie oglądać na samej górze mojego bloga. gdzieś na Gran Vía.
przy Plaza Mayor
już prawie na Plaza Mayor...
i jesteśmy!


a tu już Plaza de Isabel II znana też jako Plaza de la Ópera
 Zabrałam tonę makulatury. Wyszłam stamtąd, a za mną wybiegł... hmm, nie wiem jak go określić. Na chłopaka, to chyba jednak miał kilka lat za dużo, a z kolei mężczyzna... brzmi mega poważnie i jakoś tak... w stosunku do niego byłabym ostrożna z jego użyciem.
Mówi, że chciał mnie poznać i zapytać skąd jestem. No okej, tyle mogę mu powiedzieć. Później proponuje, żebym zaczekała aż skończy pracę, to może się gdzieś wybierzemy. Hmm, akurat jestem umówiona z koleżanką. Lo siento. Co o dziwo w tej sytuacji jest prawdą. Troszeczkę nagiętą, bo nie musiałam się tak szybko zmywać, ale jednak. No to pada pytanie o numer. Ahh! Po raz pierwszy dziękuję Ci Orange za problemy z zasięgiem! Pokazuję, że to niemożliwe, bo zasięg, bo roaming, bo coś tam. Ostatecznie skończyłam z jego numerem. Uff, 1-0 dla mnie za świetną (i prawdziwą!) wymówkę.
Wreszcie przestaje być dzieckiem we mgle i z mapami w torbie przemierzam miasto, jednak nie na długo, bo jestem umówiona z Dominiką. Co prawda widzimy się jakieś 15 minut, ale miło wreszcie odezwać się po polsku i nie zastanawiać się nad każdym wypowiedzianym słowem.
A, no i zostaje jeszcze wtorek, czyli że wczoraj. Host miał urodziny. Ciekawe czy większość osób osobników płci męskiej, którzy urodzili się w lipcu mają na imię Julio... Hmm, no jeden jest na pewno. Na kolację poszliśmy do restauracji, czyli ponownie tapas i ponownie rzeczy, których w większości nie jadam.
A dziś byłam w Prado, trzeba się było trochę odchamić.

Aaa, macie na pożegnanie piosenkę!

sobota, 29 czerwca 2013

brother

Hola a todos. Dziś pierwszy post z ziemi obiecanej.
Może jest za wcześnie, żeby wydawać jakąkolwiek opinię na temat tego, co tu się dzieję i wiadomo, nie powinno się zapeszać, chwalić dnia przed zachodem słońca, itp., itd., ale nie mogę nic poradzić na to, że jestem zachwycona.
Dziewczynki są przeurocze. A jakie z nich przylepy! Widać, że rodzice chcą spędzać z małymi jak najwięcej czasu. Są uśmiechnięci, zadowoleni, a dziś w kuchni przy śniadaniu dali nam pokaz tańca.
Rut i Sara na przywitanie podarowały mi bransoletkę, a od całej rodziny dostałam abono mensual, czyli właśnie zaoszczędziłam 50 euro na przejazdach w tym miesiącu.
Co więcej bardzo pilnują mojego czasu wolnego, żeby dziewczynki nie wchodziły mi do pokoju i nie przeszkadzały, chociaż na razie z braku pieniędzy i tak nie mam co robić. (cóż za ironia, że akurat w momencie, kiedy to pisałam do mojego pokoju wtargnęła Sara - wielbicielka grania w Angry Birds na moim telefonie :P)
Nawet ich koty uwielbiam!

Przed wyjazdem zawieruszył mi się kabelek do aparatu, więc dopóki czegoś nie wykombinuję, ze zdjęciami może być ciężko. Ewentualnie pojawi się kilka, które zrobiłam telefonem. Tak jak dziś.

ostatnie zdjęcie przed wylotem w bardziej słoneczne miejsce.
nasz ogródek. trampolina, czyli raj dla dzieciaków.
moje dwie ulubione modelki - Sara i Pirruca.
A, i piosenka musi być. Od tej nie mogę się uwolnić.